Niewiele jest w dziejach kina produkcji, które niejako na nowo definiują gatunek, olśniewając widza czy to w aspekcie wizualnym, czy poprzez nieznane wcześniej zabiegi fabularne. Są to każdorazowo filmy – „pomniki”, do których odwołuje się przy recenzjach późniejszych filmów; przywołuje się pamiętne kadry, scenografię, dialogi i cały koncept artystyczny. Wątpię, żeby w przypadku „Magnatów i Czarodziei” było podobnie, ponieważ wątpię, by jakakolwiek inna produkcja była zdolna choćby w niewielkim stopniu dorównać temu arcydziełu. Już pierwsze, odczytane na początku filmu przez…
filmy
Pozwolę sobie na wstępie postawić dosyć ryzykowną tezę, która jednak stanowi trafne podsumowanie, czym jest „Ikaria XB 1”; w mojej ocenie to film stojący w rozkroku pomiędzy naiwnym, pretensjonalnym kinem s-f lat 50-tych i 60-tych, a kolosami dojrzałego kina tego gatunku w postaci „2001: Odyseja Kosmiczna” Kubricka, czy „Solaris” Tarkowskiego. „Ikaria XB 1” jest na ich tle dziełem zapomnianym; ta czechosłowacka produkcja sprzed niemal 70 lat bazuje na powieści Stanisława Lema „Obłok Magellana”, i momentami bywa równie nudna i przeciągnięta,…
W 1977 roku swoją premierę miał IV epizod „Gwiezdnych Wojen” (chronologicznie pierwszy film całej sagi), rozdeptując niczym karaluchy niemal każde wcześniejsze kino s-f, przynajmniej w aspekcie zdjęć i efektów specjalnych, gdyż fabularnie nie było to wyszukane dzieło. Rok później powstała oryginalna „Battlestar Galactica”, także imponująca, ale bez tego efekciarskiego sznytu i dokładności w detalach, jakie zapamiętaliśmy z przygód Luka Skywalkera czy Hana Solo. Tylko dla porządku uzupełnię, że w 1979 roku wyszedł pierwszy „Obcy”. Kino s-f zaczynało nabierać kształtów, i…
Zaskoczenie – to chyba najlepsze słowo opisujące moje wrażenia zaraz po seansie „Kongresu” czyli ekranizacji niezwykłego „Kongresu futurologicznego” spod pióra Stanisława Lema. Zaskoczenie, ponieważ literacki pierwowzór wydawał mi się rzeczą nieprzekładalną na język kina; nie dość, że jest to scenice-fiction, co już na starcie jest problematyczne (nawet jeśli osadzone w ziemskim anturażu), to jeszcze o kompozycji szkatułkowej, gdzie każda ze szkatułek, to szalona historia pełna zdarzeń, którym bliżej do narkotycznych wizji niż zwartych opowieści; co więcej, mimo tak poprowadzonej narracji,…
„Milcząca gwiazda” była pierwszym polskim filmem scenice-fiction nakręconym z rozmachem godnym przymiotnika „superprodukcja”, w szczególności patrząc na lata powstania obrazu (1959, choć niektóre źródła wskazują 1960). Nie jest to jednak stricte polska (czy raczej PRLowska) produkcja, lecz koprodukcja z NRD, i to ze znaczącym udziałem naszych zachodnich sąsiadów. I chyba naszym największym wkładem w to dzieło jest jego sama podstawa, czyli debiutancka powieść Stanisława Lema, „Astronauci”; „Milcząca gwiazda”, to całkiem wierna adaptacja tej książki, „całkiem”, ponieważ z uwagi na ograniczenia…
Zawsze powtarzałem, że najtrudniejszym gatunkiem filmowym jest komediodramat; trzeba bowiem dużych umiejętności wespół z dobrym smakiem, by tematy na wskroś tragiczne zmieszać z zabawnymi. Na pierwszy rzut oka w „Ellingu”, norweskiej produkcji z początku wieku, więcej zdaje się być komedii, aniżeli prawdziwego dramatu, ale słowem „kluczem” jest użyty wyżej zwrot „prawdziwy”. Bo to, co dla ludzi mających szczęście przejść w miarę normalnie proces socjalizacji, wydaje się oczywiste i wręcz banalne, dla osób dotkniętych lękami, fobiami i innymi „ami” jest barierą…
Myślałem, żeby rozpocząć tę recenzję od wstępu historycznego, że po wieku wojen, jakim był wiek XVIII, nic nie zapowiadało tego, co stanie się udziałem Francji i Francuzów pod rządami małego Korsykanina, ale nie chcę nawet próbować, ponieważ złożoność zagadnień historycznych przytłacza domorosłego amatora historii, jakim jestem, a i sama epoka nigdy nie była szczególnie bliska mojemu sercu. Co innego sam Napoleon, do postaci którego sentyment zbudowała mi polska szkoła i polska tradycja (wszak Bonaparte dał nam przykład, jak zwyciężać mamy).…