Każdy polski film wojenny to wydarzenie, mając na uwadze, jak skąpą ilość ich mamy. W ostatnim czasie, po latach posuchy, pojawiło się nawet kilka produkcji, na czele z dwoma filmami o Batalionie 303 oraz „Legionami”; filmy te, co szczególnie cieszy w kinie gatunkowym, nie cierpiały z powodów technicznych i były widowiskami. Jednak zdjęcia, efekty specjalne i pirotechniczne, to nie wszystko. Należy pamiętać też o scenariuszu. W wyżej wymienionych produkcjach scenariusz kulał, co niestety przełożyło się na „przeciętność” tychże filmów. Chciałoby…
filmy
Od dłuższego czasu planowałem zanurzyć się w tym filmie; „zanurzenie” jest trafnym określeniem, choć początkowo twierdziłem tak z uwagi na długość „Drive My Car” (trzy godziny). Było więc tak: sobotni, samotny wieczór. Z wolna dopadał mnie stan chorobowy, wirus, który niepostrzeżenie wyrwał tydzień z życiorysu; ale zanim to nastąpiło, był ten film i była butelka nowozelandzkiego wina, wypita pospołu, były dwie przerwy, każda po godzinie seansu, by nalać kolejną szklankę, by rozprostować kości, by wyjść z zanurzenia; rychło bowiem okazało…
Wiele się w „Reprise” – pełnometrażowym debiucie Joachima Tiera – dzieje, mimo że reżyser bierze na warsztat temat z pozoru oklepany: rozterki dojrzewającego człowieka, polane nieco intelektualnym sosem, a to z uwagi na ukazanie powyższego problemu z perspektywy dwóch początkujących pisarzy. Opisy filmu opierają się głównie na podkreśleniu owej „literackiej” jego konotacji, co mogło stanowić za afrodyzjak dla niejednego domorosłego pisarza, w tym stawiającego niniejsze zdania; prozatorskie poczynania głównych bohaterów są tu jednak jedynie rusztowaniem łączącym płaszczyzny narracyjne: te zaś,…
Przez długi czas „Faworyta” kojarzyła mi się wyłącznie z pełną emocji przemową Olivii Colman w trakcie odbierania przez nią oscara za pierwszoplanową rolę w tym właśnie filmie; wbrew pozorom, to ważne skojarzenie, ponieważ zestawienie „prawdziwej” Colman z jej rolą w „Faworycie” robi piorunujące wrażenie, dobitnie pokazując, że ten oscar należał się jej, jak „psu buda” (znak czasów, jak bardzo to porównanie wydaje się obecnie nieadekwatne!). „Faworyta”, jakkolwiek wystawnie odziana w szaty historyczne, co najwyżej z tą historią romansuje, zapożyczając z…
Ciężko polemizować z truizmem, że starość jest tyleż przerażająca, co oczywista. Z całym bagażem doświadczeń i wspomnień, przychodzi człowiekowi walczyć z coraz to większymi ograniczeniami, zarówno ciała, jak i umysłu. A w tle majaczy śmierć, coś pewnego, coś przerażającego, coś odwiecznego i odwiecznie nieznanego. Jest też starość walką z samotnością, bo nawet jeśli ma się to szczęście w postaci dzieci i wnuków bezinteresownie trwających gdzieś z boku, to brak rówieśników utrudnia zrozumienie, a uświadamia kres. O „Ojcu” Floriana Zellera myślałem…
„Oslo, 31 sierpnia” Joachima Triera, używając do tego wyjątkowo klasycznego języka, podejmuje problem zagubienia, tak znamienny dla naszych czasów; zagubienia, które ma niekiedy równie złożony charakter, jak miłość. Oto bowiem, mając zdrowie, wykształcenie, perspektywy i predyspozycje do zawodowych sukcesów, być może nawet talent, przechodzimy obok tych cech obojętnie, ponieważ c o ś nie pozwala cieszyć się życiem. Coś nie gra, coś nie pasuje. Jakby ktoś pozbawił nas zmysłu, a latami budowane postawy nie tylko okazywały się iluzją gotowego do życia…
„Nie patrz w górę” stał się w kręgach na poły inteligenckich (a czasami faktycznie w pełni inteligenckich) małym hitem końca 2021 roku; rzut okiem na obsadę (DiCaprio, Streep, Lawrence, Blanchett, a nawet Paul Atryda Timothée Chalamet), faktycznie sugerował hit, podobnie jak sama tematyka: oto bowiem w kierunku Ziemi zmierza kometa o średnicy dziesięciu kilometrów, co w prostym rozrachunku oznacza tylko jedno: zagładę planety. Od razu przychodzi na myśl “Armageddon” z 1998 roku, ba, „Nie patrz w górę” nawet puszcza do niego…