Zaskoczenie – to chyba najlepsze słowo opisujące moje wrażenia zaraz po seansie „Kongresu” czyli ekranizacji niezwykłego „Kongresu futurologicznego” spod pióra Stanisława Lema. Zaskoczenie, ponieważ literacki pierwowzór wydawał mi się rzeczą nieprzekładalną na język kina; nie dość, że jest to scenice-fiction, co już na starcie jest problematyczne (nawet jeśli osadzone w ziemskim anturażu), to jeszcze o kompozycji szkatułkowej, gdzie każda ze szkatułek, to szalona historia pełna zdarzeń, którym bliżej do narkotycznych wizji niż zwartych opowieści; co więcej, mimo tak poprowadzonej narracji,…
Recenzje
Drugi sezon „Into the Night” bazuje bardzo mocno na motywach pierwszego sezonu; można wręcz powiedzieć, że niektóre z nich wywraca na drugą stronę, niczym kieszeń w spodniach; dobra kieszeń tym się jednak cechuje, że ma dno; takie dno przydałoby się scenarzystom serialu, ponieważ niektóre jego wątki są bezdennie głupie. Podtrzymuję moje dobre słowo na temat tej serii, tak silnie zaakcentowane przy recenzji pierwszego sezonu; szkopuł w tym, że wieczne zapętlanie motywów zwyczajnie zniecierpliwia i nuży; zaletą pierwszego sezonu była właśnie…
„Milcząca gwiazda” była pierwszym polskim filmem scenice-fiction nakręconym z rozmachem godnym przymiotnika „superprodukcja”, w szczególności patrząc na lata powstania obrazu (1959, choć niektóre źródła wskazują 1960). Nie jest to jednak stricte polska (czy raczej PRLowska) produkcja, lecz koprodukcja z NRD, i to ze znaczącym udziałem naszych zachodnich sąsiadów. I chyba naszym największym wkładem w to dzieło jest jego sama podstawa, czyli debiutancka powieść Stanisława Lema, „Astronauci”; „Milcząca gwiazda”, to całkiem wierna adaptacja tej książki, „całkiem”, ponieważ z uwagi na ograniczenia…
Zawsze powtarzałem, że najtrudniejszym gatunkiem filmowym jest komediodramat; trzeba bowiem dużych umiejętności wespół z dobrym smakiem, by tematy na wskroś tragiczne zmieszać z zabawnymi. Na pierwszy rzut oka w „Ellingu”, norweskiej produkcji z początku wieku, więcej zdaje się być komedii, aniżeli prawdziwego dramatu, ale słowem „kluczem” jest użyty wyżej zwrot „prawdziwy”. Bo to, co dla ludzi mających szczęście przejść w miarę normalnie proces socjalizacji, wydaje się oczywiste i wręcz banalne, dla osób dotkniętych lękami, fobiami i innymi „ami” jest barierą…
Myślałem, żeby rozpocząć tę recenzję od wstępu historycznego, że po wieku wojen, jakim był wiek XVIII, nic nie zapowiadało tego, co stanie się udziałem Francji i Francuzów pod rządami małego Korsykanina, ale nie chcę nawet próbować, ponieważ złożoność zagadnień historycznych przytłacza domorosłego amatora historii, jakim jestem, a i sama epoka nigdy nie była szczególnie bliska mojemu sercu. Co innego sam Napoleon, do postaci którego sentyment zbudowała mi polska szkoła i polska tradycja (wszak Bonaparte dał nam przykład, jak zwyciężać mamy).…
Długo przymierzałem się do tej recenzji, nie mając pomysłu choćby na pierwszy akapit. Ale im więcej czasu upłynęło od seansu, tym bardziej dojrzewała we mnie myśl, której nie boję się teraz wyrazić – że „Faraon” jest filmem na swój sposób wybitnym i niepowtarzalnym. Mało jest bowiem w kinie przykładów kina epickiego w sposób nie epatujący ową epickością. Aby lepiej zobrazować powyższą myśl, pozwolę przywołać „Kleopatrę” z 1963 roku. Dzieło to było klasycznym peplum, kinem „miecza i sandałów”, nakręconym z niebywałym…
Wydaje mi się, że współcześni twórcy muszą wykazywać się nie lada odwagą, by sięgać po tematy mające miejsce w czasie II Wojny Światowej – raz, że powstało w tym obszarze bardzo dużo innych, różnorodnych dzieł, i o wtórność łatwo (by chociażby wspomnieć dwa filmy o Dywizjonie 303 z 2018 roku, które wypadają wtórnie na tle „Ciemnoniebieskiego świata”), dwa, ta tematyka, jak się zdaje, nie jest już „modna”, a wraz ze śmiercią ostatnich świadków II Wojny Światowej umiera bezpowrotnie żywa pamięć…