„Milcząca gwiazda” była pierwszym polskim filmem scenice-fiction nakręconym z rozmachem godnym przymiotnika „superprodukcja”, w szczególności patrząc na lata powstania obrazu (1959, choć niektóre źródła wskazują 1960). Nie jest to jednak stricte polska (czy raczej PRLowska) produkcja, lecz koprodukcja z NRD, i to ze znaczącym udziałem naszych zachodnich sąsiadów. I chyba naszym największym wkładem w to dzieło jest jego sama podstawa, czyli debiutancka powieść Stanisława Lema, „Astronauci”; „Milcząca gwiazda”, to całkiem wierna adaptacja tej książki, „całkiem”, ponieważ z uwagi na ograniczenia…
Rok Lema
Wyjście z lemowskich opowiadań i wejście wprost w zwartą fabułę było lekiem dla mojego, skonfudowanego po „Cyberiadzie” umysłu, mimo że początek przygody z „Astronautami” nie był spektakularny; ciężko bowiem oczekiwać tego od swoistego moralitetu i przyspieszonego kursu z astronomii zarazem, jaki stanowi pierwsza część powieści, napisana przez Lema chyba przede wszystkim z uwagi na czas i miejsce (socrealistyczna Polska, poza trylogią księżycową Jerzego Żuławskiego, nie mająca zbyt wielu przedstawicieli literatury scenice-fiction na półkach bibliotek i domostw). Lem zresztą był zmuszony…
Pisząc wprost i bez zbędnych wstępów: nie potrafię zrozumieć fenomenu wydawniczego tej serii opowiadań Lema. O ile „Bajki robotów” nad wyraz mnie przeczołgały, o tyle „Cyberiada” uczyniła to do sześcianu. Moja niepochlebna ocena dla tego zbioru (w posiadanym przeze mnie wydaniu liczącym – bagatela – 500 stron) wzięła się z kilku przyczyn. Po pierwsze, dużo w tych opowiadań językowych eksperymentów, w tym męczących neologizmów, dużo konotacji i wtrętów stricte ziemskich (na czele z „Złapał Kozak Tatarzyna” z opowiadania „Powtórka”, pochodzącego…
Nigdy nie byłem entuzjastą „Bajek robotów”. Nie „czułem” tej literatury, tłukąc ją jako lekturę szkolną w podstawówce (co uważam za poroniony pomysł, ale o tym nieco później), nie czuję też tych kilkunastu opowiadań teraz, choć nie mogę odmówić im uroku; być może w przededniu premiery kinowej „Diuny” oraz serialowej „Fundacji” mój umysł łaknie bardziej dojrzałych i złożonych fabuł, aniżeli historii może nie oczywistych i nie prostych, ale – nomen omen – pokręconych. Nie potrafię nawet (i nie chcę), wzorem moich…
„Opowieści o pilocie Pirxie” – Stanisław Lem (1968/73) | Wrażenia
Książki Sacrum i Profanum 22 marca 2021Moje czytelnicze zobowiązanie w ramach Roku Lema oparłem o serię wydań ramach „Światów Równoległych”, która powstała we współpracy Wydawnictwa Literackiego oraz Newsweek Polska, i w ramach której co dwa tygodnie, na przestrzeni 2016 i 2017 roku, w kioskach i punktach prasowych ukazywały się wybrane pozycje polskich autorów fantasy i sci-fi. Zatem to, że po raz kolejny sięgam po opowiadania Lema, nie jest świadomym wyborem, tylko prawem serii (tu: serii wydawniczej). Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi…
Leżąc wpółprzytomny na moim umiarkowanie wygodnym łóżku, mierząc się z niezbyt dużą temperaturą, tym namacalnym śladem po przeziębieniu, jakiego nabawiłem się prawdopodobnie wskutek niedbałego ubrania szalika, skończyłem wreszcie czytać rzecz nad wyraz krótką, mianowicie „Kongres futurologiczny” Stanisława Lema. Wiem, „znowu Lem”, aż pozwolę sobie napisać (nawiązując do różnych językowych opowiastek przedstawionych w „Kongresie”) – kolejna „lemoniada” z mojej strony. Musze przyznać, że owa „lemoniada” była na początku w smaku słodko-kwaśna; oto bowiem narrator, niestrudzony Ijon Tichy, opisuje nad wyraz intensywnie…
Jak dobrze wiemy, polskie kino scenice-fiction praktycznie nie istnieje, a wyjątek w postaci filmów Szulkina lub „Seksmisji” jest smutnym (no, powiedzmy że w przypadku tego ostatniego wcale nie takim smutnym) potwierdzeniem powyższego; czarę goryczy przelewa historia tworzenia „Na srebrnym globie” (określonego przez magazyn Vice „najlepszym filmem scenice-fiction, który nigdy nie powstał”). Tam, gdzie komercyjnie nie starcza odwagi, pojawiają się zapaleńcy starający się własnym sumptem stworzyć „coś z niczego”, co niezwykle trudne, jeśli bierze się za bary z gatunkiem z góry…