Chyba już nigdy nie zapomnę tych ciepłych majowych dni, kiedy siedząc w rozklekotanym Ikarusie, pędziłem z os. Piastów na Nowy Kleparz, wertowałem stare wydanie „Edenu”, mojej pierwszej powieści Lema, jaką dane mi było przeczytać. Tych chwil i obrazków nie zapomnę nigdy, podobnie, jak autentycznego przerażenia, które wywołała we mnie ta powieść; pamięć jest jednak kapryśna – kiedy po latach ponownie sięgnąłem po pierwsze „dojrzałe” dzieło naszego najwybitniejszego futurologa (w ramach Roku Lema, który pozwoliłem sobie wydłużyć ponad kalendarzowe ramy), zdziwiło…
Rok Lema
Znamienne dla “Obłoku Magellana”, powieści poprzedzającej “dojrzały” etap twórczości Lema, było pominięcie przez autora problemu dylatacji czasu, czyli elementu szczególnej teorii względności, zakładającego występowanie różnic w pomiarze czasu dokonywanego równolegle dla dwóch różnych punktów odniesienia. Podróżujący przez ponad dziesięć lat statkiem „Gea” ku Alpha Centauri zakładali, że po ich powrocie ludzie na Ziemi będą starsi o dwadzieścia lat. czy można to określić mianem błędu? Na pewno – pewnego uproszczenia, którego Lem nie dopuścił się w “Powrocie z gwiazd”, więcej, czyniąc…
Pozwolę sobie na wstępie postawić dosyć ryzykowną tezę, która jednak stanowi trafne podsumowanie, czym jest „Ikaria XB 1”; w mojej ocenie to film stojący w rozkroku pomiędzy naiwnym, pretensjonalnym kinem s-f lat 50-tych i 60-tych, a kolosami dojrzałego kina tego gatunku w postaci „2001: Odyseja Kosmiczna” Kubricka, czy „Solaris” Tarkowskiego. „Ikaria XB 1” jest na ich tle dziełem zapomnianym; ta czechosłowacka produkcja sprzed niemal 70 lat bazuje na powieści Stanisława Lema „Obłok Magellana”, i momentami bywa równie nudna i przeciągnięta,…
Jestem bliski stwierdzeniu, że w kategorii powieści Lema, „Obłok Magellana” jest dziełem najsłabszym; bliski, a zarazem daleki, bo jest w tej książce wiele znakomitych scen i motywów, ale przytłoczone są one całą masą treści i scen zgoła pozbawionych emocji, nie odkrywczych, do bólu moralizatorskich, wreszcie – w jeszcze większym stopniu, niż w „Astronautach” – podkreślające wyższość komunizmu nad kapitalizmem. Jest to dzieło nad wyraz obszerne (jak na lemowskie standardy), ale też nad wyraz przegadane i niemożebnie rozciągnięte, tak jakby autor…
W 1977 roku swoją premierę miał IV epizod „Gwiezdnych Wojen” (chronologicznie pierwszy film całej sagi), rozdeptując niczym karaluchy niemal każde wcześniejsze kino s-f, przynajmniej w aspekcie zdjęć i efektów specjalnych, gdyż fabularnie nie było to wyszukane dzieło. Rok później powstała oryginalna „Battlestar Galactica”, także imponująca, ale bez tego efekciarskiego sznytu i dokładności w detalach, jakie zapamiętaliśmy z przygód Luka Skywalkera czy Hana Solo. Tylko dla porządku uzupełnię, że w 1979 roku wyszedł pierwszy „Obcy”. Kino s-f zaczynało nabierać kształtów, i…
Zaskoczenie – to chyba najlepsze słowo opisujące moje wrażenia zaraz po seansie „Kongresu” czyli ekranizacji niezwykłego „Kongresu futurologicznego” spod pióra Stanisława Lema. Zaskoczenie, ponieważ literacki pierwowzór wydawał mi się rzeczą nieprzekładalną na język kina; nie dość, że jest to scenice-fiction, co już na starcie jest problematyczne (nawet jeśli osadzone w ziemskim anturażu), to jeszcze o kompozycji szkatułkowej, gdzie każda ze szkatułek, to szalona historia pełna zdarzeń, którym bliżej do narkotycznych wizji niż zwartych opowieści; co więcej, mimo tak poprowadzonej narracji,…
Patrzę na „Niezwyciężonego” z pewnym zdziwieniem, bo oto ledwie przed chwilą ściągnąłem go z półki, a już ponownie się na niej kurzy. Dawno nie przeczytałem żadnej powieści w trzy wieczory, uwzględniwszy nawet relatywnie skromną (ale wystarczającą!) objętość „Niezwyciężonego”; muszę przyznać jednak szczerze, że początkowe czterdzieści stron nie zapowiadało tego, że książka ta wciągnie mnie niczym piaski Regis III, planety, na jakiej dzieje się jej akcja. I gdzieś tam w tyle głowy widzę cały czas duże podobieństwo z „Solaris”; tak, „Solaris”…