„Bratnia dusza” – David Diop (2018) | Wrażenia

Książki Sacrum i Profanum

Nosząc się co jakiś czas z napisaniem własnego tekstu osadzonego w Wielkiej Wojnie, jako pasjonat poznawania jej szpetnych detali, nie raz zadawałem sobie pytanie, czy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na narrację osadzoną w okopach? Od strony filmowej, paradoksalnie, konflikt ten powraca zaskakująco często; w moim wręcz encyklopedycznym wpisie o zobaczonych filmach wielkowojennych, więcej niż połowa z nich powstała w bieżącym stuleciu. A literatura? Cóż, tu rzecz wydaje się trudniejsza. Bo jak stawać w szranki z legendarnymi „Na Zachodzie bez zmian”, czy „W stalowych burzach”, nie wspominając o dziełach Cendrarsa, Céline’a, a nawet Haška?

Próby są jednak podejmowane, niekiedy brawurowo przebijając się do mainstreamu, jak to miało miejsce w przypadku opisywanej „Bratniej duszy”, która w zeszłym roku zgarnęła międzynarodowego Bookera, co stanowiło wystarczający powód do tego, by przetłumaczyć tę wręcz broszurową książkę na język polski.

Tłumaczenie zaiste musiało być trudne (miły gest ze strony wydawcy, że nazwisko tłumacza, Jacka Giszczaka, umieścił na okładce obok nazwiska autora), bowiem Diop mieszał francuski z dialektami senegalskimi, rzucając co rusz pojęcia z afrykańskich wierzeń. Powyższe niech stanowi pierwszy sygnał na poczet odpowiedzi na zadane przeze mnie wyżej pytanie. „Bratnia dusza”, mimo iż pokazuje walki okopowe w swej najbardziej makabrycznej postaci, jest zarazem przestrzenią dla ukazania kawałka innego świata – kolonialnej Afryki z początku XX wieku; te dwie narracje – wojenna i retrospektywna, zachowują względem siebie neutralność, co w większym stopniu ukazuje nie tyle nawet skalę Wielkiej Wojny, ile niezwykłość tego, jacy jej uczestnicy ginęli na ziemi niczyjej.

Narracja prowadzona jest pierwszoosobowo, co warte podkreślenia z uwagi na zaskakujące zakończenie powieści. Czytamy zatem proste, lecz nie pozbawione głębi myśli Alfy Ndiaye, którego życie zmienia się wraz ze śmiercią przyjaciela, Mademby Diopa. Zdarzenie to inicjuje opowiadaną historię, stając się preludium tak dla brawurowych poczynań Alfy, jak i jego przemyśleń (które, jak sam przyznaje, w chwili śmierci Diopa zostały „uwolnione”).

Można rzucić, że „Bratnia dusza” to opowieść o przyjaźni, ale byłoby to zbyt trywialne. Jest to w istocie powieść o duchowej jedności, która wykracza ponad ramy więzów krwi, stając się czymś na poły mistycznym, czymś, co przenika światy; tym sposobem, z szaleństwa wojny, przenosimy się w szaleństwo dusz, niby w jakiś dziki rytuał postrzegany przez ludzi Zachodu w kategoriach „zdziczenia”, ale mający swój głęboki sens w kulturze i tradycji ludów go praktykujących.

Użyta w tytule powieści „dusza” ma więc swoje głębokie konotacje w samej treści; Diop stworzył na poły metafizyczne, pełne powtórzeń przywodzących na myśl styl biblijny, brutalne dzieło, które, choć wyjątkowo małych gabarytów, nie jest lakoniczne, lecz bogate tak w wątki, jak i tematy. Nie stanowi wojennej ciekawostki (choć można je tak reklamować z uwagi na ukazanie czarnoskórych na frontach Wielkiej Wojny), jak również nie utrwala znanych motywów tego typu literatury (brutalność i bezsens wojny nie są tu celem, lecz środkiem dla budowania znacznie bardziej wyrafinowanej i złożonej opowieści). Jest to za to powieść zaskakująco intymna; owa intymność jest nad wyraz cielesna i z owej cielesności przechodząca w intymność mentalną – zarówno wtedy, kiedy Alfa wspomina swój pierwszy raz z kobietą, ale również wtedy, kiedy porównuje imponującą tężyznę swojego ciała do lichej tężyzny Diopa, uderzająco konkludując, że mimo posiadania przez Alfę piękniejszego ciała na zewnętrz, to wnętrze Mademby było piękniejsze.

Na kartach powieści parokrotnie przywoływane jest pojęcie „dëmma”, pożeracza dusz. Narrator ubiera w ten zwrot osoby o destrukcyjnym usposobieniu, choć z czasem można popaść w zwątpienie, czy nie jest to też domena osób o silnej duszy. David Diop pozostawia odpowiedź to pytanie na poły otwartą, co chyba w największym stopniu sprawia, że końcowe fragmenty tej niewielkiej powieści są tak oszałamiające.


David Diop, „Bratnia dusza”, Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2021.

Może przeczytasz coś jeszcze?