Przeglądasz kategorię:

Sacrum i Profanum

„Bratnia dusza” – David Diop (2018) | Wrażenia

Książki Sacrum i Profanum

Nosząc się co jakiś czas z napisaniem własnego tekstu osadzonego w Wielkiej Wojnie, jako pasjonat poznawania jej szpetnych detali, nie raz zadawałem sobie pytanie, czy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na narrację osadzoną w okopach? Od strony filmowej, paradoksalnie, konflikt ten powraca zaskakująco często; w moim wręcz encyklopedycznym wpisie o zobaczonych filmach wielkowojennych, więcej niż połowa z nich powstała w bieżącym stuleciu. A literatura? Cóż, tu rzecz wydaje się trudniejsza. Bo jak stawać w szranki z legendarnymi „Na Zachodzie…

Przejdź do pełnego tekstu

„Eden” – Stanisław Lem (1958) | Wrażenia

Książki Sacrum i Profanum

Chyba już nigdy nie zapomnę tych ciepłych majowych dni, kiedy siedząc w rozklekotanym Ikarusie, pędziłem z os. Piastów na Nowy Kleparz, wertowałem stare wydanie „Edenu”, mojej pierwszej powieści Lema, jaką dane mi było przeczytać. Tych chwil i obrazków nie zapomnę nigdy, podobnie, jak autentycznego przerażenia, które wywołała we mnie ta powieść; pamięć jest jednak kapryśna – kiedy po latach ponownie sięgnąłem po pierwsze „dojrzałe” dzieło naszego najwybitniejszego futurologa (w ramach Roku Lema, który pozwoliłem sobie wydłużyć ponad kalendarzowe ramy), zdziwiło…

Przejdź do pełnego tekstu

„Faworyta” (2018) | Recenzja

Filmy i seriale Sacrum i Profanum

Przez długi czas „Faworyta” kojarzyła mi się wyłącznie z pełną emocji przemową Olivii Colman w trakcie odbierania przez nią oscara za pierwszoplanową rolę w tym właśnie filmie; wbrew pozorom, to ważne skojarzenie, ponieważ zestawienie „prawdziwej” Colman z jej rolą w „Faworycie” robi piorunujące wrażenie, dobitnie pokazując, że ten oscar należał się jej, jak „psu buda” (znak czasów, jak bardzo to porównanie wydaje się obecnie nieadekwatne!). „Faworyta”, jakkolwiek wystawnie odziana w szaty historyczne, co najwyżej z tą historią romansuje, zapożyczając z…

Przejdź do pełnego tekstu

„Ojciec” (2020) | Recenzja

Filmy i seriale Sacrum i Profanum

Ciężko polemizować z truizmem, że starość jest tyleż przerażająca, co oczywista. Z całym bagażem doświadczeń i wspomnień, przychodzi człowiekowi walczyć z coraz to większymi ograniczeniami, zarówno ciała, jak i umysłu. A w tle majaczy śmierć, coś pewnego, coś przerażającego, coś odwiecznego i odwiecznie nieznanego. Jest też starość walką z samotnością, bo nawet jeśli ma się to szczęście w postaci dzieci i wnuków bezinteresownie trwających gdzieś z boku, to brak rówieśników utrudnia zrozumienie, a uświadamia kres. O „Ojcu” Floriana Zellera myślałem…

Przejdź do pełnego tekstu

„Oslo, 31 sierpnia” (2011) | Recenzja

Filmy i seriale Sacrum i Profanum

„Oslo, 31 sierpnia” Joachima Triera, używając do tego wyjątkowo klasycznego języka, podejmuje problem zagubienia, tak znamienny dla naszych czasów; zagubienia, które ma niekiedy równie złożony charakter, jak miłość. Oto bowiem, mając zdrowie, wykształcenie, perspektywy i predyspozycje do zawodowych sukcesów, być może nawet talent, przechodzimy obok tych cech obojętnie, ponieważ c o ś nie pozwala cieszyć się życiem. Coś nie gra, coś nie pasuje. Jakby ktoś pozbawił nas zmysłu, a latami budowane postawy nie tylko okazywały się iluzją gotowego do życia…

Przejdź do pełnego tekstu

„Nie patrz w górę” (2021) | Recenzja

Filmy i seriale Sacrum i Profanum

„Nie patrz w górę” stał się w kręgach na poły inteligenckich (a czasami faktycznie w pełni inteligenckich)  małym hitem końca 2021 roku; rzut okiem na obsadę (DiCaprio, Streep, Lawrence, Blanchett, a nawet Paul Atryda Timothée Chalamet), faktycznie sugerował hit, podobnie jak sama tematyka: oto bowiem w kierunku Ziemi zmierza kometa o średnicy dziesięciu kilometrów, co w prostym rozrachunku oznacza tylko jedno: zagładę planety. Od razu przychodzi na myśl “Armageddon” z 1998 roku, ba, „Nie patrz w górę” nawet puszcza do niego…

Przejdź do pełnego tekstu

„Magnaci i Czarodzieje” (2021) | Recenzja

Filmy i seriale Sacrum i Profanum

Niewiele jest w dziejach kina produkcji, które niejako na nowo definiują gatunek, olśniewając widza czy to w aspekcie wizualnym, czy poprzez nieznane wcześniej zabiegi fabularne. Są to każdorazowo filmy – „pomniki”, do których odwołuje się przy recenzjach późniejszych filmów; przywołuje się pamiętne kadry, scenografię, dialogi i cały koncept artystyczny. Wątpię, żeby w przypadku „Magnatów i Czarodziei” było podobnie, ponieważ wątpię, by jakakolwiek inna produkcja była zdolna choćby w niewielkim stopniu dorównać temu arcydziełu. Już pierwsze, odczytane na początku filmu przez…

Przejdź do pełnego tekstu