Nosząc się co jakiś czas z napisaniem własnego tekstu osadzonego w Wielkiej Wojnie, jako pasjonat poznawania jej szpetnych detali, nie raz zadawałem sobie pytanie, czy w XXI wieku jest jeszcze miejsce na narrację osadzoną w okopach? Od strony filmowej, paradoksalnie, konflikt ten powraca zaskakująco często; w moim wręcz encyklopedycznym wpisie o zobaczonych filmach wielkowojennych, więcej niż połowa z nich powstała w bieżącym stuleciu. A literatura? Cóż, tu rzecz wydaje się trudniejsza. Bo jak stawać w szranki z legendarnymi „Na Zachodzie…
Książki
Chyba już nigdy nie zapomnę tych ciepłych majowych dni, kiedy siedząc w rozklekotanym Ikarusie, pędziłem z os. Piastów na Nowy Kleparz, wertowałem stare wydanie „Edenu”, mojej pierwszej powieści Lema, jaką dane mi było przeczytać. Tych chwil i obrazków nie zapomnę nigdy, podobnie, jak autentycznego przerażenia, które wywołała we mnie ta powieść; pamięć jest jednak kapryśna – kiedy po latach ponownie sięgnąłem po pierwsze „dojrzałe” dzieło naszego najwybitniejszego futurologa (w ramach Roku Lema, który pozwoliłem sobie wydłużyć ponad kalendarzowe ramy), zdziwiło…
Znamienne dla “Obłoku Magellana”, powieści poprzedzającej “dojrzały” etap twórczości Lema, było pominięcie przez autora problemu dylatacji czasu, czyli elementu szczególnej teorii względności, zakładającego występowanie różnic w pomiarze czasu dokonywanego równolegle dla dwóch różnych punktów odniesienia. Podróżujący przez ponad dziesięć lat statkiem „Gea” ku Alpha Centauri zakładali, że po ich powrocie ludzie na Ziemi będą starsi o dwadzieścia lat. czy można to określić mianem błędu? Na pewno – pewnego uproszczenia, którego Lem nie dopuścił się w “Powrocie z gwiazd”, więcej, czyniąc…
Jestem bliski stwierdzeniu, że w kategorii powieści Lema, „Obłok Magellana” jest dziełem najsłabszym; bliski, a zarazem daleki, bo jest w tej książce wiele znakomitych scen i motywów, ale przytłoczone są one całą masą treści i scen zgoła pozbawionych emocji, nie odkrywczych, do bólu moralizatorskich, wreszcie – w jeszcze większym stopniu, niż w „Astronautach” – podkreślające wyższość komunizmu nad kapitalizmem. Jest to dzieło nad wyraz obszerne (jak na lemowskie standardy), ale też nad wyraz przegadane i niemożebnie rozciągnięte, tak jakby autor…
Patrzę na „Niezwyciężonego” z pewnym zdziwieniem, bo oto ledwie przed chwilą ściągnąłem go z półki, a już ponownie się na niej kurzy. Dawno nie przeczytałem żadnej powieści w trzy wieczory, uwzględniwszy nawet relatywnie skromną (ale wystarczającą!) objętość „Niezwyciężonego”; muszę przyznać jednak szczerze, że początkowe czterdzieści stron nie zapowiadało tego, że książka ta wciągnie mnie niczym piaski Regis III, planety, na jakiej dzieje się jej akcja. I gdzieś tam w tyle głowy widzę cały czas duże podobieństwo z „Solaris”; tak, „Solaris”…
Wyjście z lemowskich opowiadań i wejście wprost w zwartą fabułę było lekiem dla mojego, skonfudowanego po „Cyberiadzie” umysłu, mimo że początek przygody z „Astronautami” nie był spektakularny; ciężko bowiem oczekiwać tego od swoistego moralitetu i przyspieszonego kursu z astronomii zarazem, jaki stanowi pierwsza część powieści, napisana przez Lema chyba przede wszystkim z uwagi na czas i miejsce (socrealistyczna Polska, poza trylogią księżycową Jerzego Żuławskiego, nie mająca zbyt wielu przedstawicieli literatury scenice-fiction na półkach bibliotek i domostw). Lem zresztą był zmuszony…
Pisząc wprost i bez zbędnych wstępów: nie potrafię zrozumieć fenomenu wydawniczego tej serii opowiadań Lema. O ile „Bajki robotów” nad wyraz mnie przeczołgały, o tyle „Cyberiada” uczyniła to do sześcianu. Moja niepochlebna ocena dla tego zbioru (w posiadanym przeze mnie wydaniu liczącym – bagatela – 500 stron) wzięła się z kilku przyczyn. Po pierwsze, dużo w tych opowiadań językowych eksperymentów, w tym męczących neologizmów, dużo konotacji i wtrętów stricte ziemskich (na czele z „Złapał Kozak Tatarzyna” z opowiadania „Powtórka”, pochodzącego…